plaża, ta miła.

toć to istna rewia, patrzcie na te panie topless! ;3

więc zaiste, spacerowali. jedną ręką ujmowała jego dłoń, a w drugiej niosła swoje buty. wciągnęła powietrze nosem.

odgarnął włosy z czoła, swego bo on w miare możliwosci miał długie, nie żeby dłuższe od milagros. mruczał cos, o medycynie wiesz może co? ;c

chyba o tym ile dłoń ma kości. ;c ona tego całkiem uważnie słuchała i mu przytakiwała. i raz po raz wzdychała, że to takie mądre, to co on mówi! ;ccccc i nawet pokazywał te kości na jej dłoni. bo miała taką filigranową, kruchą.
uśmiechała się do niego, całkiem sympatycznie. a potem usiedli pewnie. znaczy na piasku.

nie nasypało mu sie wcale pisaku do boksere, szarych w niebieską kratę. - szkoda że nie mamy nutelli. - wymruczał, obejmując ją ramieniem, xd

-ja mam tylko jedną czekotubkę. - zwierzyła mu się, znaczy miała czekotubkę w torebce! ;33333 - chcesz? - zamrugała cichcem.

-czekotubkę, daj! - zmarszczył nos, zerkając na jej miłą torebkę. - wszystko nosisz w torebce? - spytał, myśląc o nutelli w pokoju, pod jego łóżkiem

-nie wszytko, ale to co najważniejsze, noszę. - zmarszczyła nos i otworzyła torebkę. - hmmm, hmmm. - mamrotała cichcem, aż wyjęła czekotubkę i takie kwaśne żelki. x3

smoczki, te dla małych dzieci? one są kwaśne! i urocze. - jak to sie otwiera? - spytał, zabierając jej czeo tubkę. - nie mamy nożyczek! - zmartwił się, nie opanował napisu " tu otwierac"

-tuuu, takie coś, przerywane. - pokazała mu i kazała za to pociągnąć. ona więc jadła te smoczki, aha. kwaśne. xd

- smoczki. - pokręcił znacząco głową. - to dla dzieci. - wymruczał, przerywając no, wiesz co. - a ty przecież nie jesteś dziecikiem.

-i co z tego? lubię te żelki. - wytłumaczyła i oblizała palec wskazujący. - smacznego.

zmarszczył nos, i wyrzuciił czekotubkę pustą za siebie, walił ochronę środowiska. - podoba ci się tejlor? - chciał wiedziec, czy jego kumpel ją przeleci.

podrapała się za uchem. - czemu pytasz? hm, jest przystojny, tak. - kiwnęła głową. nie wiedziała, co o tym sądzić. aha. poza tym wczoraj już pisałam, że ona na każdego leci. ;cccccc

tak tak ja wiem! ale nie żeremi, on nigdy nic nie wie, przecież. - nie jest przystojny! wygląda jak ciota. - zdererwował, się a prawda jest taka, że tejlor nie zaliczał panien, tylo żeremi,cy na odwrót? ;x

taylor jest grzeczny! zupełnie. x3 skuliła się nieco, bo krzyczał. aha. - ma ładne oczy. podoba się dziewczynom w okolicy. mhm. - kiwnęła głową i wtuliła w jego bok. cnie? bo ją chyba obejmował.

obejmował, cnie. krzyczał bo sie zdenerwował, przecież. - jest bezndziejny, chodzi spac w piżamce z kaczkami. - wyznał jej, nie żeby chciał go ośmieszyc,ale powiedział prawdę, ot co!

ona się zupełnie roześmiała! aha. - piżamie w kaczki? a myślałam, że wy, mężczyźni, wolicie chadzać spać nago. - zagryzła wargę. - ale to nieistotne, czemu mamy rozmawiać o tejlorze?

nie wiem, nie wiem. dlaczego wizięłaś krótko włosą, długie włosy są fajniejsze? ;c
- my mężczyżni tak. - uniusł brew, choc nie uważał dobra nie ważnę. - dziewczęta nie sypiają nago, dlaczego?

to zmienię ją. ;ccccccccc na długowłosą, aha? ;ccccccc tylko pomyślę na kooogo. ;ccccc
-niektóre sypiają! - zachichotała. wcale to nie miało wyglądać jak `hej, ja sypiam, chcesz się przekonać?`. ale przykro mi, tak właśnie zabrzmiało. mila oblizała wargi. spojrzała na paczkę żelków, których było już coraz mniej. i język ją nieco już od nich piekł.

`hej, ja sypiam, chcesz się przekonać?` zabrzmiało to jak tekst ala panna doda, co robi loda ;x

- tak? które? - wyszczerzył się, cwaniacko. i oblizał wargi, zabierając jej kilka żele, wątpił zeby ona spała, takowo. znaczy był tego pewnien. - nie piecze cie język? mnie zawsze piecze po smoczkach!

panna doda! ;333333333 xddddd
-piecze, trochę. - wydęła usta. - mm, te które chodzą w takich spódniczkach, co im tyłek widać. aha. one sypiają nago. - wyszczerzyła się. ona nie nosiła takich spódniczek, wcale. no! ;c teraz zerknęła na swoje rurki w kolorze ultramaryny. tak, właśnie.

ultramaryna, co to za kolor? mru.
zabrał jej paczke. - nie jedz! bo ci język wypali. - pomachał jej palcem przed nosem, i wrzucił sobie ostatniego smoczka do ust!
- a kto nosi, znasz kogos takiego? - wymruczał, zaglądając go opakowania pustego już.

ten taki nasycony niebieski, aha.
zdenerwowała się trochę, bo powinien powiedzieć, że nie chce żadnej kurwy, która chodzi w spódniczkach odkrywających pośladki! powinien powiedzieć, że chce tylko ją, milagros. ;cccc zagryzła wargę i westchnęła. - nie znam. - też zajrzała do tej paczki.

dobra więc powiedział że chce tego zbuntowanego anioła, cnie. i przytknął czoło, do jej czoła, patrzając jej w oczy, przecież. - chocmy stąd, tu nie jest fajnie!